wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział #4 Sen o innym życiu


          Aurelia spadała w dół z coraz większą prędkością. Widziała niebieskie światło na końcu tunelu. Przybliżało się do niej nieubłaganie. Przymknęła oczy i przebiła taflę błękitnej wody.
          Woda była przejrzysta i przyjemnie ciepła. Z góry, różnymi rurami cały czas dopływały jej świeże zapasy. Biała sukienka, którą dziewczynka miała na sobie rozeszła się w wodzie. Próbowała odbić się od dna, żeby wyjść na powierzchnię, ale nie mogła dać sobie rady. Sukienka przybrała w wodzie kilka dodatkowych kilogramów, przez co stała się obciążnikiem ciągnącym swoją właścicielkę na dno. Ostatkiem sił dziewczynka podskoczyła, by złapać haust powietrza.
          Otworzyła oczy i widziała wszystko dokładnie. Nie miała problemów z pływaniem i nurkowaniem. Nauczyła się tego w jeziorze znajdującym się niedaleko zamku. Uwielbiała tam przychodzić, by rozmawiać z syrenami. Pojawiały się tam tylko nocą, a na dzień znikały do swojej wodnej kuli. Ze względu na porę ojciec surowo jej tego zabraniał, ale Aurelia zdawała się być odporna na jego zakazy. Ostatecznie nieposłuszeństwo wyszło jej na dobre. Kto wie, co by się z nią teraz działo, gdyby nie tamte lekcje brane nocami po kryjomu. Niestety, ostatnimi czasem przestała widywać syrenki w tamtym miejscu.
          Rozglądnęła się pod wodą. Miała tylko jedną drogę ucieczki, płynąć w dół wprost do odpływu, który prowadził nie wiadomo dokąd. Nie była pewna, czy to dobre rozwiązanie, ale była przekonana, że żadnego innego nie ma. Podpłynęła na spód zbiornika. Szybko wpadła w wir, który zaczął ją ciągnąć do siebie. Wiedziała, że nie może się mu opierać. Pomogła mu jeszcze, odpychając się pod wodą. Wciągnął ją w siebie zabierając szeroką rurą w podróż w jedną stronę.
          Bardzo długo wstrzymywała powietrze, ale jej dziecięce płuca nie dały sobie rady z tak długim przebywaniem pod wodą. Próbowała się cofnąć, ale ciąg był zbyt mocny. Odpychała się rękami od ścian mokrej rury, ale ręce tylko się ześlizgiwały. Wpadła w panikę. Machała rękami i nogami, aż w końcu nie wytrzymała i wypuściła powietrze. Próbowała zrobić wdech, ale to wszystko na nic. Poddała się i opadła pozwalając, by woda ciągnęła ją za sobą.
          Widziała mnóstwo obrazów, których znaczenia nie potrafiła zrozumieć. Wydawało jej się, że na chwilę świadomość jej wróciła. Widziała przez wodę Angela. Próbowała nawet wyciągnąć do niego rękę, ale on zaczął się śmiać. Nigdy wcześniej Aurelia nie słyszała takiego śmiechu. Wpadał przez ucho do głowy i odbijał się w niej setki, tysiące, miliony raz doprowadzając dziewczynkę do obłędu. Angel nagle umilkł. Jego białe skrzydełka zostałe zniszczone przez szybko wyrastające czarne skrzydła. Później widziała tylko jak odbija się od ziemi i odlatuje. Kolejne obrazy miały już o wiele mniej znaczenia. Widziała wiele uczt, przy który rzadko bywała, objawił się jej ojciec, który po raz ostatni mówił jej, żeby nie wychodziła pływać i na koniec zobaczyła swoje ciało od góry.

***

          Aurelia odkaszlnęła wodę. Miała jej mnóstwo w płucach. Uklękła na kolana i zaczęła ją wypluwać w większych ilościach. Ktoś poklepał ją po plecach, żeby wyszły z niej resztki wody, ale ona tylko się przeraziła. Odskoczyła szybko dosuwając się do ściany. Znajdowała się w olbrzymim zbiorniku, który znajdował się pod zamkiem. Jego celem było zbierać całą wodę znajdującą się w bańce, oczyszczać ją i puszczać dalej w obieg. Pierwszą osobą, którą zauważyła był Angel. Bała się go, chociaż nie wiedziała czy ma powody. Być może to co widziała będąc pod wodą jedynie się jej zdawało, ale mimo wszystko wolała zachować dystans. Podszedł do niej bardzo wolno, by jej nie wystraszyć.

- Nie bój się mnie - powtarzał jego gruby, ochrypły głos. - Nie chcę zrobić Ci krzywdy.

- Przestań straszyć dziecko - powiedział głos wydobywający się zza Angela .- Nie widzisz, że przez twoją krzywą mordę mała miewa koszmary?

          Aurelia wstała i pewnym krokiem pobiegła do miejsca z którego wydobywał się głos. Znała go, aż nazbyt dobrze.

- Syrenki - krzyknęła Aurelia. Rozpędzona wskoczyła do wody, z której przed chwilą z trudem ją wyciągnięto. W wodzie szybko została objęta przez Morganę. Była jej ulubioną ze wszystkich syren. Między jej ramionami czuła się najbezpieczniej na świecie. Uścisnęła ją w szyi najmocniej jak tylko jej dziecięce rączki mogły to zrobić. - Gdzie ty byłaś przez tak długi czas? Strasznie za tobą tęskniłam.

- Miałam kilka spraw do załatwienia, ale teraz znowu będę mogła się z tobą widywać -odpowiedziała szybko.- Obiecuję Ci to.

          Poczuła jak ręce dziewczynki pokonują swoje granice i ściskają ją jeszcze mocniej. Trwali w tej scenie chwilkę, aż w końcu podpłynęła do kawałka lądu i położyła dziewczynkę na marmurowej posadzce.
          Poza Morganą było tam jeszcze trzy syrenki. Na lądzie obok Angela stała Anabelia i pięcioro innych osób, których nie znała z imienia. W koło byli i inni, którzy zajmowali się swoimi sprawami, dlatego Aurelia nie zapamiętała ich tak dobrze. Najwyraźniej mieli zajęcia, których nie mogli przerwać. Angel postawił na ziemi kulę, w której płonął ogień dający przyjemne ciepło. Dziewczynka dostała do zjedzenia kilka słodkich placków i nektar porzeczkowy. Po tak długim pływaniu była bardzo głodna.
          Gdy wstępnie odpoczęła i najadła się, podpłynęła do niej Morgana i delikatnie zaczęła rozmowę:

- Wiesz czemu Cię tutaj sprowadziliśmy?- na pytanie syreny Aurelia jedynie przecząco pokręciła głową.-W koło dzieją się bardzo złe rzeczy, na które nie mam wpływu, ani ja, ani nikt inny po za tobą.

- A tatuś?- zapytała niepewnie. Do tej pory była święcie przekonana, że jej ojciec może zrobić wszystko.

- Twój tatuś jest zaślepiony tym, co mówi jego przyjaciel, Simon. Simon jest złym człowiekiem -próbowała wytłumaczyć całą sytuację najdelikatniej jak potrafiła. - Czytał zakazane księgi, mimo, iż twój tatuś mu zabronił. Myśli, że dzięki tym księgom jest mądrzejszy niż twój tata i chce przejąć jego tron.

          Dziewczynka nie wiele rozumiała z tego wszystkiego. Jej sukienka była przemoczona, a buciki zginęły gdzieś w wodzie. Róż na jej policzkach ustąpił miejsca bieli. Nie chciała pomagać nikomu. Jedyne, czego teraz pragnęła to ciepłego łóżka. Angel widział niepewność Aurelii i ani trochę nie był nią zadowolony. Zwrócił się do Morgany:

- Mówiłem Ci, że jest za mała, by cokolwiek zrobić. Niepotrzebnie tylko się upierałaś - niektórzy mogliby powiedzieć, że w jego głosie słychać zdenerowanie, ale Aurelia doskonale wyczuła, w nim rozpacz. Chciała zrobić cokolwiek, żeby mu pomóc, ale nie odezwała się nawet słowem.

- Z czasem dorośnie i zrozumie wszystko. Teraz trzeba wplatać w jej młody umysł odpowiednie myślenie, które nie ulegnie słowom Simona. Później sama zdecyduje co jest odpowiednie i to zrobi.-Morgana zamyśliła się na chwilę, a potem dodała- Przecież słyszałeś, co Simon wyczytał w księgach. Jeżeli jest w tym choć odrobina prawdy, to musimy się jej uczepić, bo ta mała dziewczynka jest naszą jedyną nadzieją.

          Oczy Aurelii błyszczały się w słabym świetle. Ona jedyną nadzieją dla tylu ludzi? Nawet nie wiedziała co ma zrobić. Jej dziecięcy umysł miał już dość tego wszystkiego. Odsunęła się od rozmawiających ludzi i położyła się w kącie. Jeszcze chwilę wsłuchiwała się w rozmowę dorosłych. Mówili o tym, że ich bańki zostały zniszczone. Wiedziała, że w takim wypadku ich domem stałą się główna bańka. Czemu Klaudiusz nic z tym nie zrobił? Wspominali dużo o tym, że Simona wie, iż ojcu Aurelii zostało równo dwanaście lat życia i do tego czasu muszą przygotować dziewczynkę na to, co się stanie. Ten jeden dzień przewrócił jej życie do góry nogami. Nie miała już sił myśleć. Zasnęła.



Dziękuję za przeczytanie kolejnego rozdziału. Super, że dalej jesteście ze mną. Jestem ciekaw jak podobają wam się zmiany? Może mogę coś poprawić?
Co uważacie o tym rozdziale? Osobiście myślę, że jest to najlepszy rozdział jaki do tej pory napisałem. Strasznie mi się podoba. Poniekąd przeszedłem sam siebie :D Czuję się coraz pewniejszy w pisaniu i wychodzi mi to coraz lepiej.
Razem ze mną rozwija się ten blog. Zacząłem niewiele ponad miesiąc temu i mam już 4000 wyświetleń. Wow :D. Wiem, że dla niektórych z was jest to niewiele, ale ja uważam, że osiągnąłem prawdziwy sukces :D. Mam nadzieję, że będziemy rozwijać ten blog wszyscy razem w tak samo wspaniałym tempie :D
Jeszcze raz dziękuję za wszystko. Szczególnie za polecanie i reklamowanie bloga. Jesteście wspaniałymi czytelnikami :D
Czytamy się w piątek ;)
Pa :D

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Nominacja do LBA



Kilka dni temu zostałem zaszczycony nominacją do Liebster award. Chciałem tutaj opisać na czym to polega, ale wydaje mi się, że jestem jedyną osobą, która nie wiedziała, o co w tym chodzi xD. Na szczęście, moja przecudowna, przewspaniała, przegenialna i przepiękna dziewczyna (która wcale tego nie pisze, serio. N a p r a w d ę.) troszkę mnie uświadomiła. Pozwolę sobie wkleić krótkie wyjaśnienie, gdyby ktoś jednak nie znał zasad :D

„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Za nominację chciałbym bardzo podziękować Veronice Hunter, która prowadzi blog o Darach Anioła. Możecie go znaleźć pod tym linkiem. Serdecznie zapraszam wszystkich do poczytania.

A teraz moje pytania. Odpowiadam na nie bez większego przygotowania. Mam nadzieję, że w miarę was zaciekawie :3.


Twoja ulubiona bajka Disneya?

Każda z bajek Disneya ma swój urok. Myślę, że nie dam rady wybrać tej najlepszej, ale na pewno jedną z lepszych była "Kraina lodu". Opowieść bardzo mnie poruszyła i zaciekawiła, niestety końcówka filmu była zbyt szablonowa, a szkoda, bo film miał olbrzymi potencjał. Wystarczy posłuchać ścieżki dźwiękowej od której ciarki pojawiają się na plecach.

Ulubiona postać historyczna?

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Myślę, że podobnie jak w poprzednim pytaniu, ciężko będzie wybrać jedną ulubioną osobą. Warto jednak przyjrzeć się postaci Alberta Fisha. Nie chcę za bardzo opisywać go tutaj na blogu, bo zupełnie nie pasuje do klimatu jaki tutaj mamy :3. Pozwólcie, że przytoczę tutaj fragment z Wikipedii:
Albert Hamilton Fish – seryjny morderca, kanibal, sadysta, masochista, pedofil. Podejrzany o zamordowanie co najmniej pięciorga dzieci, sam przyznał się do trzech, jak również do torturowania co najmniej setki małoletnich ofiar.
W ciągu swojego życia robił wiele dziwnych rzeczy. Śmieszne jest to, w jaki sposób zaczynał swoje mordercze dzieło. Jeszcze zanim zamordował pierwszą osobę, płacił dzieciom sąsiadów za to, że okładali go kijami. Czasami przyczepiał do nich gwoździe. Myślę, że warto przeczytać jego historię. Każdy kto jest nią zainteresowany, niech kliknie w ten link.

Ulubiony gatunek literacki?

Kiedyś myślałem, że jestem wielki fanem fantastyki, ale ostatnimi czasy gdzieś się to zatarło. Teraz czytam wszystko co wpadnie mi w ręce i staram się niczym nie gardzić. Wychodzi mi to na dobre :3.
Najbardziej lubię czytać książki, w których opisane są różne społeczności :D. Fantastyczne opowieści o utopiach są super, ale nie pogardzę również historiami o życiu w wioskach na końcu świata.

Ostatnio zacząłem czytać "Inny świat" Chattam'a. Ktoś może coś o niej powiedzieć? :D

Ulubiony przedmiot szkolny?

Czuję się teraz dziwnie. Znowu nie mogę wybrać tylko jednego przedmiotu. Każdy czasem doprowadza mnie do szaleństwa, by potem zaciekawić jakimś ciekawym tematem. To czy lubimy przedmiot najczęściej związane jest z tym kto go uczy i jak to robi. Można opowiadać ciekawie n a w e t  o historii :D.

Jakie jest twoje marzenie?

Na pierwszym miejscu są marzenia, którymi nie chcę dzielić się publicznie :D.
Takim marzeniem, o którym mogę wam powiedzieć jest zostać osobą medialną (nie wiem czy poprawnie to określiłem xD). Chciałbym w przyszłości pracować w radiu, albo pisać artykuły do gazety. To trochę ciężki kawałek chleba i droga do niego też nie jest łatwa, ale nie wolno się poddawać :3.

Twoje ulubione imię?

Aurelia.
Nie wiem skąd mi się to wzięło. Pierwszy raz spotkałem się z tym imieniem w jakimś opowiadaniu o śnie :D. Było w podręczniku od języka polskiego w gimbazie (jak ktoś wie jaki jest tytuł to będę mu wdzięczny jak napisze go w komentarzu :3). W przypisku czytałem, że Au w imieniu Aurelia należy czytać tak jak Au w wyrazie Auto. Myślałem, że czyta się AUTOrelia xD.
To imię wydaje mi się również bardzo magiczne i czuję, że mimo iż delikatne skrywa w sobie wielką moc :3.

Twoja ulubiona postać książkowa, dlaczego?

Moja ulubioną postać zmienia się strasznie często :D. Z każdą przeczytaną książką coś mi się przestawia w głowie :3. Aktualnie moim faworytem jest Marianne Engel. Jest to postać drugoplanowa w książce "Gargulec". Urzekła mnie olbrzymia barwność tej postaci :D. Podczas czytania poznajemy całe jej życie. Zaczynamy od podrzucenia do zakonu zaraz po jej narodzinach, a kończymy na niezwykłej śmierci (nie będę wam jej streszczał, żeby nie zepsuć czytania). Jeżeli ktoś szuka książki dla siebie to ja polecam "Gargulca". Powinna być to obowiązkowa lektura.

Ulubiona roślina?

Chyba nie mam takiej ;-;.

Warzywa czy owoce?

Owoce xD. Warzywa są za mało słodkie :v.

Twój ulubiony sport?

Szachy ;-;.
Wiem, że to się nie liczy, ale nie jestem wielkim fanem sportu xD. W szachy gram od czwartego roku życia :3. Osiągam w tym nawet drobne sukcesy :D.

Mnóstwo rzeczy :D. Opiszę tutaj tylko jedną :3. Teatr. Uczęszczam do niego od niedawna i miałem tylko jedną rolę :D (polegała ona na tym, że wyszedłem na scenę i spytałem: "Co jest kurwa?". Potem powiedziałem jeszcze dwa zdania i pobiłem kogoś. Ludziom na szczęście się podobało). Aktualnie uczę się roli do "Ślubów Panieńskich" Fredry. Gram nieszczęśliwie zakochanego Albina :3. Oprócz tego w czwartek oficjalnie dostanę rolę w "Rewizorze". Trzymajcie za mnie kciuki :D.



Dobrnęliśmy do końca :D. Strasznie mi się to spodobało :3. Może pora byście zaczęli zadawać mi pytania na aska? :D Postaram się odpowiadać równie ciekawie jak tutaj. Pytania możecie zadawać po lewej stronie w specjalnie do tego przygotowanym okienku :3.
Moje pytania:
- Jaki jest twój ulubiony utwór? Jaki gatunek muzyczny słuchasz najchętniej?
- Jaka jest twoja ulubiona książka?
- Masz ulubiony blog? Jeżeli tak to jaki?
- Twój ulubiony antygonista? Czemu akurat ten?
- Co robisz w wolnym czasie? (wiem, że to pytanie dostałem ja, ale jest na tyle ciekawe, że mogę zadać je dalej)
- Jaki tytuł ma pierwsza przeczytana przez Ciebie książka?
- Co zachęciło Cię do założenia bloga?
- Kim chcesz zostać w przyszłości?
- Kto jest twoim autorytetem?
- Ulubiona zabawka z dzieciństwa?
- Dobrze czujesz się w grupie?
- Czego boisz się najbardziej?

Blogi, które nominuję:

1. powojenna-historia.blogspot.com
2. pulapka-wspomnien.blogspot.com
3. http://walcz-lub-zgin.blogspot.com/

Blogi nominowałam ja, Mrs Black, bikos Dawid jest nowy w blogsferze i raczej nie czyta żadnych, a i ja ostatnio robię to rzadziej, dlatego tak mało ;-;. Dlatego stwierdziliśmy, że nominowanym może czuć się każdy, kto przeczytał ten post :D

Do jutra! 

sobota, 25 kwietnia 2015

Zmiany potrzebne od zaraz!

Witajcie misiaczki


Jak wam mijają dni? Dobrze? To cieszę się, że wam się układa :D. Ja też nie narzekam. Słońce przyświeciło mocniej, blog bardzo ładnie się rozwija, a dziewczyna jak kochała tak kocha dalej :3. Wszystko mogłoby dalej iść w tym kierunku i byłbym szczęśliwy, ale zwróciliście mi uwagę na jedną bardzo ważną rzecz. Napisaliście mi, że na blogu prawie nic się nie dzieje, z czego wytłumaczyłem się troszkę w komentarzach.

Pierwotnie zamierzyłem sobie dodawać dwie strony raz w tygodniu, ale nie spodobało wam się to (pomińmy fakt, że ostatni rozdział nie miał dwóch stron, tylko półtorej). W związku z tym postanowiłem dać blogowi więcej życia i dodawać nowe fragmenty dwa razy w tygodniu. Postanowiłem również zwiększyć objętościowo swoje prace, ale nie spodziewajcie się cudów. Boję się zmian jak każdy, ale wydaje mi się, że wam one przypadną do gustu :3.

Oczywiście powodem, który uniemożliwił mi wcześniejsze dodanie zmian jest szkoła. No nie muszę wam chyba tego tłumaczyć? :D Najtrudniejszy czas przypada mi na ten tydzień, więc boję się, że was zawiodę i rozdziały będą nudne, bądź źle napisane. Postaram się jednak być dobrej myśli.


Co do samego bloga. 

Rozwija się on prze wspaniale. Trochę mało komentarz i lików, ale jest to moja wina. To ja prowadzę ten blog tak, że wygląda na martwy ;-;. Wyświetlenia są na dobrym poziomie. 300-500 osób odwiedza mnie w ciągu tygodnia. Myślę, że jak na miesiąc pracy jest to dobry wynik :D.


Jutro postaram się odpowiedzieć na chellange, ale nie wiem jak to będzie wyglądało.

Dziękuję wam za to, że jesteście ze mną i wspieracie mnie oraz czytacie moje teksty. Prze wspaniale jest patrzeć jak moje dziecko w postaci bloga się rozwija. 
Do następnej notki
Dawid "JeBunny" Cichoń

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział #3 Oddech nieznanego



          Klaudiusz zajęty nocnymi zabawami i dziennymi rozmowami ze swoim przyjacielem nie dostrzegał tego, jak szybko mija czas. Czwarte urodziny Aurelii przeszły niepostrzeżenie, nie wywołując żadnego echa. Nawet dziewczynka nie zwróciła na nie większej uwagi. Jak codzień przeszukiwała zamek, by poznać jego tajemnice. Długie pokoje z wieloma obrazami na ścianie były niezwykle ciekawą rzeczą dla dziewczynki. Podobnie jak mysz zahipnotyzowana przez węża podąża wprost do jego paszczy, tak Aurelia zatapaiała się w paszcze zamkowego niebezpieczeństwa. Otumaniona pięknem budowli szła przed siebie nie zauważając, że zapuszcza się w pomieszczenia, które znajdowały się daleko po za granicami ojcowskiego spojrzenia. Nigdy sama nie spędziła tak wiele czasu przeczesując labirynt zbudowany z korytarzy.
          Zagubienie się nie zajęło dziewczynce wiele czasu. Ona sama chciała się zgubić i nie zostać odnalezioną przez długi czas. Mogąc odkrywać coraz to nowsze tajemnice budowli czuła strach i jednocześnie podniecenie, które popychały ją coraz dalej. Nawet nie zauważyła jak światło bańki przygasło, a pomniki na nowo ożyły, by wszystkie razem spotkać się na uczcie w sali balowej. Coraz bardziej zmęczona ciągnęła nogę za nogą, by w końcu położyć się na szczycie wieży i zacząć śnić.
          Śniła o lataniu między szklanymi kulami. Czuła się niezwykle błogo mogąc delikatnie przemierzać niebo na swoich anielskich skrzydełkach. Bardzo szybko odkryła jedyną tętniącą życiem bańkę. Kusiła ona mnóstwem świateł dobiegających wprost z zamku. Obleciała ją z każdej strony i przypatrzyła ludziom. Nikt nie zwrócił na nią nawet odrobiny uwagi. Wszyscy byli zajęci rozmową. Dziewczynka podleciała na wysokość wieży, by przyglądnąć się swojemu śpiącemu ciału. To co tam zobaczyła przeraziło ją dogłębnie. W pomieszczeniu po za nią samą był ktoś jeszcze.
          Skrzydła zaczęły odmawiać posłuszeństwa, w efekcie czego opadła na szklaną kulę. Próbowała się jej przytrzymać, ale jej dziecięce palce nie miały za co się złapać na idealnie gładkiej powierzchni. Zsunęła się z wolna w dół i spadła mijając inne bańki. Przerażenie narastało w niej z każdą sekundą. Nie miała czasu zastanawiać się nad tym, co przed chwilą widziała. Z coraz większą prędkością spadała w dół na spotkanie z kulą. Wiedziała, że nie może nic zrobić. Myślała, że to już koniec Odruchowo zakryła twarz rękami i...

… obudziła się tam gdzie zasnęła. Serce biło jej bardzo mocno, ale czuła się bezpiecznie. Rozglądnęła się dokoła. W pomieszczeniu po za nią samą nie było nikogo więcej. Wyszła na korytarz chcąc wrócić do swojej sypialni, ale nie miała pojęcia jak. Biegła przed siebie szukając jakiegoś charakterystycznego punktu, ale każdy korytarz i każdy pokój wydawał jej się tak samo nieznany jak poprzedni. Zdawało jej się (choć była przekonana, że to niemożliwe tak daleko od sali balowej), że słyszy kroki. Za każdym razem, gdy ona stawała w miejscu, kroki milkły, ale z pewnością nie należały do niej. Wiedziała, że cokolwiek to jest, musi znajdować się niedaleko za jej plecami. Przerażona przezwyciężyła swój strach i obróciła się. Jej oczom ukazał się pusty korytarz. Zdziwiło ją to bardzo, ale stwierdziła, że to jedynie wyobraźnia płata jej figle.

         Odwróciła się, by kontynuować podróż i nagle przed jej oczami ukazał się on. Miał niewiele ponad pół metra. Z jego pleców wyrastały dwa wątłe skrzydła niezdolne do latania. Nie licząc kawałka materiału przepasanego w biodrach, był nagi. W ręku trzymał łuk, ale był on bardziej ozdobą niż bronią, gdyby jego twarzy nie pokrywała broda można byłoby powiedzieć, że jest w wieku Aurelii. Wszyscy nazywali go Angel. Dziewczynka kojarzyła go z nocnych uczt.
- Skąd się tu wziąłeś? - zapytała niepewnie. - Wiesz jak wrócić do mojego taty?
Spojrzał na nią z politowaniem. Wiedział, że są teraz rzeczy ważniejsze niż martwienie się o powrót do taty. Bez słowa skinął ręką dając dziewczynce znak, żeby podążała za nim. Ani chwili się nie wahała.
          Już po kilku chwilach zauważyła, że Angel kojarzy zamek lepiej niż ona. Dziwiło ją to trochę. Pewny siebie szedł między korytarzami, co budziło w Aurelii podziw. Nawet nie spostrzegła, gdy razem znaleźli się w ogrodzie zamkowym. To tutaj mieszkał (o ile stanie w kamiennym ciele przez wiele lat można nazwać mieszkaniem). Przez wiele lat zajmował się wypuszczaniem wody z ust wprost do fontanny. Niewdzięczna praca, ale nie miał żadnego wyboru.
          Spojrzał na wysuszony zbiornik. Biały marmur fontanny błyszczał lekko w blasku świateł, wydobywających się z zamku. Angel wskoczył do środka szukając czegoś rękami. Aurelia nie odezawała się ani słowem, przyglądając się dokładnie temu co robił Angel. Po paru sekundach i kilku siarczystych przekleństwah wypowiedzianych pod nosem znalazł najwyraźniej to, czego szukał. Oparł się nogami o ziemię i z całych sił nacisnął na kamień, który z trudnością poszedł w głąb. W miejscu, które kiedyś było przeznaczone dla Angela rozsunęła się ziemia odsłaniając tunel, który niemal pionowo prowadził w dół.
          Anioł posadził Aurelię na skraju fontanny i odezwał się po raz pierwszy od kiedy się spotkali. Był to najbardziej męski głos jaki dziewczynka usłyszała w swoim krótkim życiu.
 - Wiem, że nie do końca wiesz co się dzieje, ale musisz zrozumieć, że przyszłość leży w twoich rękach. Pewnie brzmi to dla Ciebie bardzo dziwnie i masz wiele pytań, które chcesz zadać, ale to nie czas na to. Wszystko stanie się jasne, gdy wskoczysz do środka.
         Spojrzała na niego niepewnie. Nigdy przedtem nie miała okazji z nim porozmawiać, ale mimo wszystko postanowiła mu zaufać.
Ze środka tunelu wydobywało się słabe światło. Aurelia wychyliła się, żeby zobaczyć jak długa droga prowadzi w dół. Była gotowa rozmyślić się w każdej chwili. Angel bardzo szybko to dostrzegł i postanowił podjąć decyzję za nią. Podszedł od tyłu i pchnął dziewczynkę w przepaść.
         Dziewczynka nie miała możliwości zastanowić się nad tym co się właśnie stało. Nie mogła też pomyśleć o tym, jaki wpływ na przyszłość ma decyzja, która nie została podjęta przez nią. Być może bieg wszystkich światów wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby nie ten zjazd w spadek tunelu.




Dziękuję za przeczytanie kolejnego rozdziału. Zauważyłem, że blog cieszy się coraz mniejszą popularnością, co bardzo mnie martwi. Jeżeli chcecie mi pomóc i zachęcić do dalszej pracy, to zostawcie komentarz i zaproście znajomych :D. Jest też możliwość wzajemnej reklamy :3. Pamiętajcie, że w grupie siła :D.
Widzimy (czytamy?) się za tydzień,
Dawid “JeBunny” Cichoń.

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział #2 Więzienie

           Póki panował dzień każdy był niewolnikiem swojej bańki. Lecz, gdy się ściemniało i wszyscy zasypiali, ich dusze powracały do kamiennych posągów, znajdujących się w centralnej bańce. Powrót do miejsca, w którym spędzili tak dużo czasu był niezwykle przyjemny. Dawało to jedyną możliwość na spotkanie się z innymi i opowiedzenie im jak wygląda życie w ich kuli. Każdego dnia suto zastawiano okrągły stół znajdujący się w sali balowej, by każdy mógł w przyjaznej atmosferze spotkać się z mieszkańcami innych sfer. Wymiana informacji ze znajomymi, jak już wcześniej wspomniałem, była bardzo miłym przeżyciem. Niektórzy mieszkając w szklanych kulach samotnie, cieszyli się z tych spotkań bardziej, od osób zamieszkujących wioski, czy nawet miasteczka. Już jeden dzień w samotności, gdy nie miało się do kogo odezwać, porozmawiać, zwierzyć był przytłaczający. Odwiedziny w “stolicy” były więc jedynym sposobem, by nie zwariować w osamotnieniu. Oczywiście, nie każdy zasiadał codziennie przy okrągłym stole.
           Klaudiusz uwielbiał słuchać opowieści swoich poddanych, ale w gruncie rzeczy nie musiał tego robić. Gdyby tylko chciał, mógłby udać się do zamkowej biblioteki, w której znajdowały się księgi posiadające odpowiedź na każde pytanie jakie można było zadać. Mądrość zapisana na stronnicach tych książek była nieograniczona czasowo, mogła powiedzieć o tym co działo się zanim powstała pierwsza bańka, jak i o tym co stanie się, gdy ostatnia zleci z nieba. Klaudiusz jednak z rozwagą dozował sobie wiedzę uważając, że będzie szczęśliwy, gdy niektóre rzeczy pozostawi w tajemnicy.
 Najpiękniejsza historia, którą poznał król nie została opowiedziana przy stole, lecz działa się z dala od niego, po za murami zamku, gdzie dwoje zakochanych leżąc na trawie wpatrywało się w lekko świecące bańki poruszające się leniwie po ciemnym niebie. Ich różnorodność hipnotyzowała parę do tego stopnia, że leżąc wtuleni w siebie zapominali o wszystkim innym i zastygali jako kamienie, gdy światło znowu zaczynało panować nad światem. 
           Anabelia i Wincent (bo takie imiona nosiła para) w czasie dnia żyli w różnych bańkach, które znajdowały się niedaleko siebie. Dochodząc do ich granic mogli na siebie spoglądać z dość bliskiej odległości, ale mimo wszystko nie mogli się dotknąć, poczuć swojego ciepła czy nawet usłyszeć głosu. Strasznie ich to męczyło, ale wciąż trzymali się dobrze, wiedząc, że w nocy znów się zobaczą. Dziewczyna żyła sama w małej bańce, która po za nią mogła pomieścić jedynie ogród. Pielęgnowanie go było jej jedynym zajęciem w ciągu dnia. W swoje zajęcie wkładała całą siebie, aby jej praca mogła zostać zauważona przez ukochanego. Chłopak w swojej bańce mieszkał z inną dziewczyną, w małym domku. Nie czuł do niej nic, ale ona skrycie żywiła do niego gorące uczucie. Zawsze, gdy stawał na szklanej granicy, dziewczyna patrzyła zazdrośnie z nadzieją, że kiedyś Wincent spojrzy na nią tak, jak patrzy na Anabelię.
 Z czasem jej nadzieja słabła, ale miłość nie. Ile dałaby za to, żeby przestać kochać. Albo, żeby on zaczął kochać ją. Starała się dla niego jak tylko mogła. W dzień ubierała się w piękne szaty, ale on nie odrywał oczu od szyby, nie zwracając na nią uwagi. W nocy wpatrywała się w dwa puste miejsca zarezerwowane dla pary. Nienawiść w niej rosła. Nie mogła znieść odrzucenia ze strony Wincenta. Jej miłość była bardzo samolubna, nie potrafiła cieszyć się radością ukochanego. A może to było tylko przerażenie samotnością? Może po prostu pragnęła bliskości, a Wincent był jej najbliższy, mimo, że nie odwzajemniał jej uczuć? Tego nie dowiem się ani ja, ani Wy, ani nawet owa dziewczyna zazdrosna o Anabelię.
           Pewnego razu siedząc przy stole w sali balowej coś w niej pękło. Miała dość odrzucenia. Chciała kochać i być kochaną w pełnym tego słowa znaczeniu. Chciała poczuć jak silne ramiona obejmują ją i przyciągają do siebie. Chciała usłyszeć bicie jego serca. Wiedziała, że na przeszkodzie do tego stoi jedna osoba, której musiała się pozbyć. Jak każdy człowiek w takiej sytuacji, wahała się, jednak potrzeba miłości zwyciężyła. Złapała za nóż, który leżał na stole i niepostrzeżenie wyszła na dwór, by spotkać się z parą. Leżeli na trawie, prawie na końcu ogrodu wpatrzeni w siebie, rozmawiali i śmiali się w głos. Przyszła morderczyni poczuła ukłucie w sercu. W tym właśnie momencie uświadomiła sobie, że Wincent naprawdę kocha swoją dziewczynę. Ale wciąż się łudziła i miała nadzieję, że kiedyś mu ją zastąpi. Zakochani nie spodziewali się tego, co zaraz miało się stać. Gdy tylko zobaczyli dziewczynę zbliżającą się w ich stronę z nożem, uśmiechy spełzły z ich twarzy. Wiedzieli, że to nie skończy się dobrze. Próbowali uspokoić zazdrosną dziewczynę, ale żadne słowa nie trafiały do jej serca, które tonęło w bólu.  Ostatnim, co zobaczyła Anabelia, było szaleństwo w oczach konkurentki. Chwilę później, leżała na ziemi z nożem wbitym w serce. 
           Dziewczyna obudziła się nagle w swoim ogrodzie. Pierwsze, co poczuła, to przerażenie. Doskonale wiedziała, co się stało. Śmierć w centralnej bańce oznaczała dla niej, że już nigdy nie będzie mogła do niej wrócić. Już na zawsze będzie od niej odcięta i nigdy nie będzie mogła spotkać się z ukochanym. 
           Czy wiesz, jakie to uczucie, kiedy nagle tracisz wszystko? Wszystko, czyli osobę, którą kochasz. Wiesz jak to jest mieć świadomość, że ktoś komu oddałeś całe swoje serce jest tuż obok, a Ty już nigdy nie poczujesz go przy sobie? Jego zapach nie będzie drażnił Twoich nozdrzy, serce nie zabije szybciej, kiedy go dotkniesz. Znasz to uczucie, kiedy nie masz na nic sił i ochoty? Bo po co się starać, jeśli tracisz tę osobę. Czy wiesz jak to jest, kiedy Twój umysł, serce i ciało wypełnia bezgraniczna pustka? Jeśli tak, to wiesz, jak w tej chwili czuli się Wincent i Anabelia. 
          Chłopak klęczał nad martwym ciałem dziewczyny. W jego oczach świeciły łzy. Przytulił do piersi ukochaną i po raz ostatni pocałował jej usta. A chwilę później słońce wzeszło znad horyzontu. Powoli oświetliło jezioro, drzewa i zamkowy ogród. Na samym końcu promienie słońca padły na posąg chłopaka, który patrzył z autentycznym bólem i miłością na połamane fragmenty kamienia. 
          Znów znalazł się w swoim więzieniu. Natychmiast pobiegł do miejsca, z którego mógł widzieć kulę (czy może trafniejszym określeniem byłoby “celę”?) swojej narzeczonej. Cały dzień siedział wpatrując się w ukochaną, która leżała na plecach i patrzyła przed siebie. Wiedział, że żyje i pod względem fizycznym nic jej nie jest. Z tego więzienia nie dało się uciec. Od czasu do czasu rzucała w stronę Wincenta spojrzenia, które były tak przepełnione bólem, że z wielkim trudem był w stanie wytrzymać kilka sekund patrząc na nią. Nie mógł znieść jej cierpienia. Z niecierpliwością czekał na moment, w którym znów wróci do centralnej bańki.  
         Gdy tylko się tam znalazł, popatrzył na fragmenty posągu dziewczyny, z przekonaniem, że widzi je ostatni raz. Był zdetermionowany, by zrobić wszystko, aby ulżyć jej w cierpieniu. Szybkim krokiem udał się do zamku. W sali balowej, jak zwykle panował wesoły gwar. Ale Wincent zdawał się tego nie zauważać. Podszedł do podwyższenia, na którym ucztował Klaudiusz.
            - Możemy porozmawiać? - zapytał wprost, nie miał sił na owijanie w bawełnę. 
Król, widząc, że coś się dzieje, polecił chłopakowi przejść na taras wychodzący z sali. 
            - O co chodzi? - zapytał władca, kiedy już się tam znaleźli.
            - O moją narzeczoną, panie. Ona wczoraj zginęła. Chciałbym, żebyś dał jej znów życie, za cenę mojego. Naprawdę mi na tym zależy - popatrzył na Klaudiusza błagalnie. 
            - Ach, mój drogi. To nie takie łatwe i obawiam się, że nie mam takiej mocy. Nikt, nawet ja, nie ma prawa zwracać życia. Zdaję sobie sprawę, że to musi być ciężkie, dla was obojga, ale nie jestem w stanie tego zrobić. 
            - Rozumiem - odpowiedział i wyszedł. Właśnie umarła w nim ostatnia nadzieja.
Czas do wschodu słońca spędził leżąc na wzgórzu, na którym jeszcze 24 godziny temu był taki szczęśliwy. Stracił kompletnie rachubę czasu i nawet nie zauważył, kiedy znów znalazł się w swojej kuli. 

            Czas mijał powoli. Zawsze tak jest, że coś, czego tak strasznie nie możemy znieść, trwa tak długo. Para nieszczęśliwych kochanków straciła siły. W ich sercach na stałe zagościł ból. Anabelia przestała dbać o cokolwiek. Wcześniej jej zajęciem była pielęgnacja ogrodu. Teraz całe dnie spędzała patrząc w niebo. Czasem, gdy pogoda była sprzyjająca, widziała światła zamku w największej bańce. A może tylko się jej wydawało, że ją widzi. Mimo to, miała nadzieję, że jej ukochany próbuje ułożyć sobie tam życie. Pragnęła jego szczęścia. Każdy jej dzień wyglądał identycznie. Czyli w sumie, nie wyglądał. Leżała na ziemi, od czasu do czasu wstając, żeby rozprostować kości. Jej ogród z czasem stawał się coraz bardziej zaniedbany. Drzewa sięgały prawie samego wierzchołka jej więzienia, a krzewy zasłoniły wszystko wokół. Nie widziała Wincenta, chciała, żeby o niej zapomniał i zaczął się cieszyć. Nie widziała też, jak chłopak codziennie siada przy krawędzi swojej kuli i szeptem prosi, aby mu się pokazała.



Chciałbym podziękować za to, że jesteście ze mną. Ostatnio dostałem mnóstwo miłych komentarzy. Prosiłbym o reklamowanie tego bloga :D. Chciałbym patrzeć jak się rozwija i jak inni czytają moje historie. Gdybym chciał tworzyć je dla siebie to nigdy nie opublikowałbym ich w internecie ;). Zapraszam również do  komentowania i jeszcze raz dziękuję za wszystko :D

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział #1 Echo

Wiedziałem, że Aurelia zacznie swoją opowieść od samego początku, ale nie przypuszczałem, że początku tej historii należy szukać jeszcze przed jej narodzinami. Okazało się, że jej ojciec przez długi czas żył samotnie. Nie chodzi mi tutaj o brak partnera życiowego, czy przyjaciół, do których można się odezwać i zwierzyć, kiedy ma się jakiś problem. Chodzi tutaj o znacznie wyższy poziom samotności. W jego świecie nie było żadnej innej bańki, oprócz jego własnej, samotnej. Aurelia nie potrafiła dokładnie określić ile czasu żył w takim stanie. Niechętnie lubił opowiadać o tym co było przed jej narodzinami, a i ona nie chciała o to pytać. Wiedziała tylko, że coś takiego miało miejsce dopóki ona nie została stworzona.
Historii stworzenia Aurelia poświęciła więcej czasu. Ostrzegła mnie wcześniej, żebym nie dziwił się temu, co zaraz usłyszę i cały czas pamiętał, że tamten świat nieco różni się od tego z czym spotykam się na co dzień. Jej słowa wydały mi się niedorzeczne, bo cały czas miałem przed sobą otwartą księgę i wyraźnie widziałem, że różnica między moim światem, a jej jest kolosalna. Wróćmy jednak do historii jej ojca.
Klaudiusz (bo tak nazywała swego tatę Aurelia) nie dawał sobie rady ze swoją samotnością. Czasami zdarzało mu się rozmawiać z posągami przypominającymi ludzi, zwierzęta i stwory, których nie da się przydzielić do żadnej grupy. Przydzielał im różne cechy, przez co z niektórymi lubił rozmawiać innych starał się unikać. Niestety to też nie przerywało ciszy. Dźwięk jego kroków odbijający się echem po pustych zamkowych korytarzach doprowadzał go do obłędu. Nie raz zdarzało się, że w napadzie szaleństwa niszczył całe sale balowe, które i tak nie mogły spełniać swojej roli. Frustracja narastała, gdy nie miał komu wylać swoich łez i tak napędzał samego siebie do dalszych zniszczeń. Pewnego dnia stwierdził, że to nie ma sensu. Usiadł na ziemi wydzierając się z całych sił jak gdyby chciał, żeby ktoś usłyszał jego ból.  Niestety nie było nikogo takiego. Nie radził sobie już dłużej z tym. Uspokojenie się zajęło mu mnóstwo czasu, ale gdy już wszystkie jego łzy wypłynęły, w jego głowie zrodziła się myśl, która zdawała mu się wtedy być najlepszym rozwiązaniem całej tej sytuacji. Udał się na szczyt najwyższej wieży i tam stanął w otwartym oknie wpatrując się we wspaniały świat, który był jego więzieniem. Doskonale wiedział, co musi zrobić, żeby się z niego wydostać. Złapał się rękami za framugi okna i odpychając się od nich wyskoczył. Jego ciało z rumorem upadło na zimny kamienny chodnik zamkowy. W ten sposób dowiedział się, że jest nieśmiertelny i, że odczuwa ból zupełnie normalnie. Następne miesiące spędził w królewskim łożu, kurując swój ostatni wyskok. Dostał olbrzymiej gorączki i był straszliwie słaby. I właśnie w takim stanie odwiedzili go Oni. Dali mu bardzo kuszącą propozycję. Oddać swoje wieczne życie zostawiając sobie z niego tylko 16 lat w zamian za nieskończoną moc, którą mógł stworzyć wszystko. Bez zastanowienia się na to zgodził. Zaraz po tym zdarzeniu zemdlał.


Gdy się już obudził nie było po Nich nawet śladu. Wyskoczył z łóżka jak poparzony, by jak najszybciej sprawdzić, czy to nie był tylko sen. Postanowił, że pierwszą osobą, którą stworzy będzie jego córka. Chciał, aby po jego śmierci, był ktoś godny objęcia po nim władzy nad królestwem, które jeszcze nie istniało. Dołożył wszelkich starań, by stworzyć ją jak najlepiej. Postanowił, że zacznie od postaci noworodka. Dzięki temu dziewczynka, dorastając sama mogła zdecydować na kogo wyrośnie. Gdy skończył nad nią pracę, położył Aurelię do kołyski, by mogła odpocząć, a sam wyszedł na zewnątrz. Spojrzał w koło na niebo, którego pustka została zastąpiona mnóstwem szklanych baniek podobnych do jego własnej, lecz mniejszych.
Chciał,  by każda bańka była na swój sposób wyjątkowa i wyglądała inaczej. Wyobraźnia, której przez wiele lat nie mógł wykorzystać, musiała pracować na największych obrotach. Wypuszczona zaczęła szaleć, rodząc dziwne,a zarazem piękne dzieła. Niektóre wypełnione były podobnie jak zamkowe, prosto, ale użytkowo. Była bańka w której mieściło się jedynie drzewo, ale była również taka w której można było znaleźć kawałek morza wraz z wyspami i podwodnym światem.  Były kule wypełnione piaskiem, w których panowała nieco większa temperatura jak i te zimniejsze, w których dominował chłód. Każda była inna, miała swój własny charakter, który był mocno zaznaczony. Mimo, iż zostały wypełnione dalej były puste. Nie było w nich nikogo, kto mógłby dać im życie.
Władca Niczego nie chciał tworzyć innych ludzi od początku, tak jak Aurelii. Uważał, że to bezcelowe. Wolał, by sfery zostały zamieszkałe przez istoty, które były mu bliskie, które już raz dostały swoją osobowość. Postanowił ożywić wszystkie pomniki, które znajdowały się na terenie zamku. Nie ożywiał każdego z osobna, lecz wszystkich na raz, by każdy bez wyjątku mógł dostać swoje życie. Nie patrzył na to czy przepadał za kimś, czy nie. Każdy dostał swoją szansę na rozwój bańki.
Zwołał wszystkich do sali balowej. Była ona zdemolowana. Ciężko było znaleźć krzesło, które nie było złamane, albo naczynie, które nie było pęknięte. Nie było jednak nikogo, kto przejąłbym się choć odrobinkę tym faktem. Każdy cieszył się otaczającym go światem. Dla istot, które pierwszy raz mogły spojrzeć na świat z innej perspektywy niż tej w której zostały stworzone, wszystko było niezmiernie ciekawe. Kawałki szkła skrywały w sobie tajemnice, którą chcieli poznać, nie mówiąc już o kwiatach, których woń drażniła nosy i sprawiała radość jednocześnie, albo o murze, który w dotyku był zimny, ale przyjemnie gładki. Co ciekawe każdy posiadał już podstawowe zdolności takie jak chodzenie i mówienie. Były one darem od Klaudiusza, który otrzymali podczas ich ożywiania.
Władca podchodził do każdego z osobna  i wypytał o samopoczucie, w odpowiedzi słyszał, że jest ono wspaniałe, a obok tego pojawiały się również podziękowania za wyrwanie z tego okropnego stanu odrętwienia. Król próbował udawał, że to nic takiego, ale każde miłe słowo w jego zwrócone w jego kierunku było przyjemne jak szklanka zimnej wody w gorący, letni dzień. Gdy czas przywitań i radości dobiegł końca, Klaudiusz stanął na podwyższeniu, które znajdowało się przy ścianie i zabrał głos zwracając się do wszystkich.
-Witajcie-rozmowy panujące na sali ucichły- Może ciężko wam w to uwierzyć, ale cieszę się bardziej niż wy z waszego nowego życia. Oczywiście nie zostaliście stworzeni na nic. Każdy z was ma swoją misję do wykonania. Gdy nastanie świt, zamieszkacie w wyznaczonej dla was sferze i będziecie robić wszystko, by stała się jak najcudowniejszym miejscem. Ja będę odwiedzał wasze bańki i sprawdzał jak wam idziecie. Niektórych odwiedzę bardzo szybko, a inni będą czekać latami na spotkanie ze mną. Teraz chciałbym byście wykorzystali czas, który pozostał wam w tym zamku, bo wielu z was długo tu nie wróci.
Ludzie spojrzeli po sobie i przyjemny gwar wrócił na nowo. Do samego rana z zamku wydobywał się odgłos śmiechów i rozmów. Tej nocy każdy był swoim przyjacielem, nie zastanawiając się nad tym, co przyniesie przyszłość. Gdy tylko bańka zaczęła się rozświetlać, ludzie zastygli w pozach jakich zastało ich światło. Każdy opuścił swoje ciało w centralnej bańce, by przenieść się do innego znajdującego się w ich nowych domach. A król znów pozostał w kuli sam, prawie sam. Została z nim tylko córka i jego najlepszy przyjaciel, którego opowieści jeszcze nigdy nie usłyszał.


Chciałbym wszystkim podziękować za tak miłe komentarze pod ostatnim wpisem. Dodały mi wiele zapału do pracy. Dostałem również wiele przyjemnych słów od znajomych (były też nieprzyjemne, ale tymi staram się nie zawracać głowy :D). Mam wizję na kolejne 4-5 rozdziałów więc następny tekst będzie w przyszły piątek :D A co wy sądzicie o blogu? Jak wyobrażacie sobie dalsze fragmenty? Macie jakąś wizję? Może powinienem pisać w trzeciej osobie (ten fragment w większości był tak napisany. Wiem, że tak nie wolno robić, ale może tak wam wygodniej czytać :D)?Chcielibyście, żebym poruszył jakieś konkretne wątki w następnych tekstach? Może poprzedni fragment podobał wam się bardziej? :D Proszę napiszcie mi o tym w komentarzu, bo chciałbym poznać wasze zdanie. Jeżeli macie jakieś pytania również proszę je zadawać.  

Zapraszam również do likowania fanpage, by być na bieżąco. Uzupełnię go grafikami jak będę miał troszkę więcej czasu. :D
https://www.facebook.com/worldofjebunny
Pozdrawiam JeBunny. 

niedziela, 5 kwietnia 2015

Prolog, czyli jak to się wszystko zaczęło.


Mam problemy ze snem. Często nie sypiam do późnych godzin, a potem w ciągu dnia chodzę zmęczony myśląc cały czas o łóżku. Niestety, gdy już się w nim znajdę, mam mnóstwo myśli, które nie dają mi spać. I tak błędne koło się domyka. Próbowałem z mlekiem, tabletkami i innymi dziwnymi pomysłami, które miały mi pomóc, ale to wszystko na nic.Nie piszę tego, żeby wam się skarżyć czy szukać rad, chciałem tylko, by łatwiej było wam się wczuć w to co mnie spotkało.

Ostatniej nocy zmęczenie osiągnęło apogeum. Oczy kleiły się do snu, a mięśnie wygodnie dopasowały się do łóżka. Mimo tego, że wszystko sprzyjało mi w przezwyciężeniu mojego problemu, Morfeusz nie przychodził, by dać mi buzi na dobranoc, zamiast tego nawiedziło mnie mnóstwo myśli, które podtrzymywały moją świadomość na granicy między błogim snem, a jawą. Chwile wyznaczone przez tykanie zegarka zdawały się trwać wiecznie, najwyraźniej po to, żeby rany z przeszłości miały czas się obudzić i zadać mi na nowo stary ból.

Jestem przekonany, że wszystko trwałoby do rana, gdyby nie sytuacja, która wydarzyła się o drugiej, może trzeciej w nocy (jak już wcześniej wspominałem straciłem rachubę czasu). Rozmyślanie nad sensem życia, połączone z wpatrywaniem się w sufit przerwał płacz. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to strasznie dziwnie i naciąganie, ale przysięgam wam, że usłyszałem kobiecy płacz w środku nocy, który jakby tego wszystkiego było mało, wydobywał się z mojego pokoju. Spanikowałem. Jestem ciekaw, co Wy byście zrobili. Leżałem bezwładnie na łóżku wsłuchując w jej płacz i nie do końca wiedząc, o co w tym wszystkim chodzi. Mieszkałem w pokoju sam, a do tego zamykałem się w nocy na klucz. Nie było możliwości dostać się też oknem. Myślałem wtedy, że  to mój umysł domagając się snu, zaczął nakładać zabłąkane myśli na realny świat, który mnie otaczał, ale prawda okazała się o wiele dziwniejsza.

Strach przejął władzę nad moim ciałem. Zacisnął swoje ręce na mojej szyi uniemożliwiając mi wydanie nawet najcichszego pomruku. Oblał mnie zimnym potem i związał bym przypadkiem się nie ruszył. Byłem bezradny. Zastanawiałem się jakim cudem domownicy nie przyszli jeszcze do mnie, by sprawdzić skąd się biorą te dźwięki. Dziewczyna musiała znajdować się w kącie, zapewne twarzą do ściany, bo jej szlochanie odbijało się echem po pokoju. Nie wiem ile trwała cała ta sytuacja, ale gdy przestała już płakać i opanowała się zaczęła się do mnie zbliżać. O Boże, żebyście wiedzieli jak ja wtedy strasznie się bałem. Serce podchodziło mi do gardła naciskając na płuca. Paraliż osiągnął kolejny poziom doprowadzając moje ciało do drgawek. Usiadła obok mnie, a ja poczułem jak odlatuję (bynajmniej nie z przyjemności). Siadając na łóżko pozwoliła księżycowi oświetlić swoja sylwetkę. Nie pomyślałem wtedy o tym, ale teraz gdy piszę wam to wszystko uświadomiłem sobie, że była niezwykle piękna. Nie ma sensu rozpisywać się teraz nad jej blond włosami spływającymi na plecy, czy opisywać jej oczy, którymi potrafiła zahipnotyzować. Widziałem jak jej ręka powoli zbliża się  w moją stronę, ale mimo wszystko nie spuszczałem wzroku z jej błękitnych oczu. W tamtej chwili strach zmieszał się z zaciekawieniem. Gdy jej dłoń dotknęła mojego czoła wszystkie negatywne emocje zniknęły, nie liczyło się wtedy nic poza chwilą obecną. Przeszłość zdawała się być historią, która nigdy się nie wydarzyła, a przyszłość miała nigdy nie nadejść.
Mimo tego co się wydarzyło dalej nie rozumiałem niczego. Pytania latały po mojej głowie jak szalone próbując natrafić na jakąś logiczną odpowiedź, ale wszystkie ich próby były na nic. Nie da się po ludzku wytłumaczyć czegoś co jak się później dowiedziałem ludzkie nie było.
Cisza po płaczu, której tak bardzo pragnąłem zaznać, przeradzała się w sznur, który chciałem przerwać. 

-Nazywam się Aurelia - jej delikatny głos odpowiedział na pytanie, którego jeszcze nie zdążyłem zadać.- Nie jestem stąd, ale nie mogę wrócić do mojego starego domu.Wiem, że to wszystko jest bardzo dziwne, ale pozwól, że ci to wyjaśnię.

Wszystko to było niezwykle ciekawe i ekscytujące. Skąd ona właściwie jest i czemu nie może tam wrócić? Dopiero wtedy zauważyłem, że jej biała suknia jest przypalona i mokra, a na jej ręce znajduje się rana. Moje myśli zaczęły szukać różnych możliwości. Więzienna uciekinierka? Złodziejka, która próbowała się wymigać, a może wytwór mojej wyobraźni? Każde z wyjaśnień, które wtedy miałem było równie prawdopodobne, ale po raz kolejny rzeczywistość okazała się o wiele bardziej zaskakująca. Usiadłem na łóżku opierając się o ścianę. 

- Jestem królową…- powiedziała urywając zdanie w pół - właściwie to byłam królową świata zawieszonego na nicości pośród chmur. Sama nie wiem od czego zacząć.
- Zacznij od początku - powiedziałem lekko skrzekliwym głosem. Pewnie zepsułem pierwsze wrażenie. Odkaszlnąłem tylko, by reszta zdanie brzmiała poważniej - Ja i tak nigdzie się nie wybieram.
Spojrzała mi głęboko w oczy, jakby chciała coś w nich wyczytać. Wątpię, by znalazła tam coś ciekawego, bo poddała się bardzo szybko i złapała za książkę, która była przywiązana złotym łańcuszkiem do jej talli. Przeszło mi przez myśl, że jeśli zacznie czytać to będzie koniec, książka przecież nie mogła być ciekawsza niż ja. Położyła ją na łóżku i spojrzała mi w oczy, jakby jeszcze raz chciała czegoś w nich poszukać, albo upewnić się, że za pierwszym razem miała rację. Chyba zawiodła się tym, że trafiła akurat na mnie. Mimo tego faktu postanowiła otworzyć książkę, która rozświetliła pomieszczenie. Trochę zajęło mi przyzwyczajenie się do tak jasnego światła, ale gdy już to zrobiłem byłem zachwycony. W powietrzu unosiło się mnóstwo szklanych baniek, które strasznie różniły się od siebie. Wszystkie były przezroczyste dzięki czemu mogłem zobaczyć co się w nich znajduje. Niektóre były bardzo ubogie i miały w sobie sam piasek, a inne były przepiękne, miały małe domy ze wspaniałymi ogrodami, a w niektórych były nawet całe miasteczka. Byłem zachwycony tym co widzę. Teraz, gdy już po wszystkim jestem przekonany, że śniłem, ale wtedy wszystko  wydawało mi się takie rzeczywiste. Gdybym tylko chciał mógłbym wyciągnąć rękę, do jednej ze szklanych piłeczek. Bałem się jednak, że moja ingerencja w mały świat może go zniszczyć. Wolałem podziwiać wszystko nie dotykając niczego.
Najwięcej jednak uwagi poświęciłem największej ze wszystkich baniek. Znajdowała się ona w samym centrum i to w okół niej krążyło wszystko inne. Była również źródłem światła, które wcześniej tak bardzo mnie raziło. W środku znajdował się zamek z dwiema olbrzymimi wieżami. Oprócz tego był tam wspaniały ogród, z mnóstwem kwiatów, drzew i krzewów. Te ostatnie były szczególne, dlatego, że zostały przystrzyżone na różne ciekawe kształty, które przypominały stworzenia z książek fantasy.
Gdy Aurelia stwierdziła, że zapoznałem się już z całym światem powiedziała:
-To właśnie było moje królestwo, o którym ci wspominałam. Nie wiem jak wygląda teraz, bo znajduję się daleko od niego. Jednak boję się, że już nie istnieje, a ta mapa jest ostatnim wieszczem, który udokumentował jej piękno. Prawie wszystko, co możesz tutaj zobaczyć, stworzyłam z ojcem, który umarł i przekazał mi to pod wyłączną opiekę. Ale pozwól, że zacznę od początku...
I tutaj właściwie rozpoczyna się moja historia, którą na tym blogu chciałbym Wam przedstawić. Historia o życiu zamkniętym w szklanych kulach...  

PS. Dopiero zaczynam zabawę z tym wszystkim wiec mile widziane konstruktywne komentarze połączone z małą dawką krytyki. Z góry dziękuję :3 
Mrs Black Farfallen