piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział #2 Więzienie

           Póki panował dzień każdy był niewolnikiem swojej bańki. Lecz, gdy się ściemniało i wszyscy zasypiali, ich dusze powracały do kamiennych posągów, znajdujących się w centralnej bańce. Powrót do miejsca, w którym spędzili tak dużo czasu był niezwykle przyjemny. Dawało to jedyną możliwość na spotkanie się z innymi i opowiedzenie im jak wygląda życie w ich kuli. Każdego dnia suto zastawiano okrągły stół znajdujący się w sali balowej, by każdy mógł w przyjaznej atmosferze spotkać się z mieszkańcami innych sfer. Wymiana informacji ze znajomymi, jak już wcześniej wspomniałem, była bardzo miłym przeżyciem. Niektórzy mieszkając w szklanych kulach samotnie, cieszyli się z tych spotkań bardziej, od osób zamieszkujących wioski, czy nawet miasteczka. Już jeden dzień w samotności, gdy nie miało się do kogo odezwać, porozmawiać, zwierzyć był przytłaczający. Odwiedziny w “stolicy” były więc jedynym sposobem, by nie zwariować w osamotnieniu. Oczywiście, nie każdy zasiadał codziennie przy okrągłym stole.
           Klaudiusz uwielbiał słuchać opowieści swoich poddanych, ale w gruncie rzeczy nie musiał tego robić. Gdyby tylko chciał, mógłby udać się do zamkowej biblioteki, w której znajdowały się księgi posiadające odpowiedź na każde pytanie jakie można było zadać. Mądrość zapisana na stronnicach tych książek była nieograniczona czasowo, mogła powiedzieć o tym co działo się zanim powstała pierwsza bańka, jak i o tym co stanie się, gdy ostatnia zleci z nieba. Klaudiusz jednak z rozwagą dozował sobie wiedzę uważając, że będzie szczęśliwy, gdy niektóre rzeczy pozostawi w tajemnicy.
 Najpiękniejsza historia, którą poznał król nie została opowiedziana przy stole, lecz działa się z dala od niego, po za murami zamku, gdzie dwoje zakochanych leżąc na trawie wpatrywało się w lekko świecące bańki poruszające się leniwie po ciemnym niebie. Ich różnorodność hipnotyzowała parę do tego stopnia, że leżąc wtuleni w siebie zapominali o wszystkim innym i zastygali jako kamienie, gdy światło znowu zaczynało panować nad światem. 
           Anabelia i Wincent (bo takie imiona nosiła para) w czasie dnia żyli w różnych bańkach, które znajdowały się niedaleko siebie. Dochodząc do ich granic mogli na siebie spoglądać z dość bliskiej odległości, ale mimo wszystko nie mogli się dotknąć, poczuć swojego ciepła czy nawet usłyszeć głosu. Strasznie ich to męczyło, ale wciąż trzymali się dobrze, wiedząc, że w nocy znów się zobaczą. Dziewczyna żyła sama w małej bańce, która po za nią mogła pomieścić jedynie ogród. Pielęgnowanie go było jej jedynym zajęciem w ciągu dnia. W swoje zajęcie wkładała całą siebie, aby jej praca mogła zostać zauważona przez ukochanego. Chłopak w swojej bańce mieszkał z inną dziewczyną, w małym domku. Nie czuł do niej nic, ale ona skrycie żywiła do niego gorące uczucie. Zawsze, gdy stawał na szklanej granicy, dziewczyna patrzyła zazdrośnie z nadzieją, że kiedyś Wincent spojrzy na nią tak, jak patrzy na Anabelię.
 Z czasem jej nadzieja słabła, ale miłość nie. Ile dałaby za to, żeby przestać kochać. Albo, żeby on zaczął kochać ją. Starała się dla niego jak tylko mogła. W dzień ubierała się w piękne szaty, ale on nie odrywał oczu od szyby, nie zwracając na nią uwagi. W nocy wpatrywała się w dwa puste miejsca zarezerwowane dla pary. Nienawiść w niej rosła. Nie mogła znieść odrzucenia ze strony Wincenta. Jej miłość była bardzo samolubna, nie potrafiła cieszyć się radością ukochanego. A może to było tylko przerażenie samotnością? Może po prostu pragnęła bliskości, a Wincent był jej najbliższy, mimo, że nie odwzajemniał jej uczuć? Tego nie dowiem się ani ja, ani Wy, ani nawet owa dziewczyna zazdrosna o Anabelię.
           Pewnego razu siedząc przy stole w sali balowej coś w niej pękło. Miała dość odrzucenia. Chciała kochać i być kochaną w pełnym tego słowa znaczeniu. Chciała poczuć jak silne ramiona obejmują ją i przyciągają do siebie. Chciała usłyszeć bicie jego serca. Wiedziała, że na przeszkodzie do tego stoi jedna osoba, której musiała się pozbyć. Jak każdy człowiek w takiej sytuacji, wahała się, jednak potrzeba miłości zwyciężyła. Złapała za nóż, który leżał na stole i niepostrzeżenie wyszła na dwór, by spotkać się z parą. Leżeli na trawie, prawie na końcu ogrodu wpatrzeni w siebie, rozmawiali i śmiali się w głos. Przyszła morderczyni poczuła ukłucie w sercu. W tym właśnie momencie uświadomiła sobie, że Wincent naprawdę kocha swoją dziewczynę. Ale wciąż się łudziła i miała nadzieję, że kiedyś mu ją zastąpi. Zakochani nie spodziewali się tego, co zaraz miało się stać. Gdy tylko zobaczyli dziewczynę zbliżającą się w ich stronę z nożem, uśmiechy spełzły z ich twarzy. Wiedzieli, że to nie skończy się dobrze. Próbowali uspokoić zazdrosną dziewczynę, ale żadne słowa nie trafiały do jej serca, które tonęło w bólu.  Ostatnim, co zobaczyła Anabelia, było szaleństwo w oczach konkurentki. Chwilę później, leżała na ziemi z nożem wbitym w serce. 
           Dziewczyna obudziła się nagle w swoim ogrodzie. Pierwsze, co poczuła, to przerażenie. Doskonale wiedziała, co się stało. Śmierć w centralnej bańce oznaczała dla niej, że już nigdy nie będzie mogła do niej wrócić. Już na zawsze będzie od niej odcięta i nigdy nie będzie mogła spotkać się z ukochanym. 
           Czy wiesz, jakie to uczucie, kiedy nagle tracisz wszystko? Wszystko, czyli osobę, którą kochasz. Wiesz jak to jest mieć świadomość, że ktoś komu oddałeś całe swoje serce jest tuż obok, a Ty już nigdy nie poczujesz go przy sobie? Jego zapach nie będzie drażnił Twoich nozdrzy, serce nie zabije szybciej, kiedy go dotkniesz. Znasz to uczucie, kiedy nie masz na nic sił i ochoty? Bo po co się starać, jeśli tracisz tę osobę. Czy wiesz jak to jest, kiedy Twój umysł, serce i ciało wypełnia bezgraniczna pustka? Jeśli tak, to wiesz, jak w tej chwili czuli się Wincent i Anabelia. 
          Chłopak klęczał nad martwym ciałem dziewczyny. W jego oczach świeciły łzy. Przytulił do piersi ukochaną i po raz ostatni pocałował jej usta. A chwilę później słońce wzeszło znad horyzontu. Powoli oświetliło jezioro, drzewa i zamkowy ogród. Na samym końcu promienie słońca padły na posąg chłopaka, który patrzył z autentycznym bólem i miłością na połamane fragmenty kamienia. 
          Znów znalazł się w swoim więzieniu. Natychmiast pobiegł do miejsca, z którego mógł widzieć kulę (czy może trafniejszym określeniem byłoby “celę”?) swojej narzeczonej. Cały dzień siedział wpatrując się w ukochaną, która leżała na plecach i patrzyła przed siebie. Wiedział, że żyje i pod względem fizycznym nic jej nie jest. Z tego więzienia nie dało się uciec. Od czasu do czasu rzucała w stronę Wincenta spojrzenia, które były tak przepełnione bólem, że z wielkim trudem był w stanie wytrzymać kilka sekund patrząc na nią. Nie mógł znieść jej cierpienia. Z niecierpliwością czekał na moment, w którym znów wróci do centralnej bańki.  
         Gdy tylko się tam znalazł, popatrzył na fragmenty posągu dziewczyny, z przekonaniem, że widzi je ostatni raz. Był zdetermionowany, by zrobić wszystko, aby ulżyć jej w cierpieniu. Szybkim krokiem udał się do zamku. W sali balowej, jak zwykle panował wesoły gwar. Ale Wincent zdawał się tego nie zauważać. Podszedł do podwyższenia, na którym ucztował Klaudiusz.
            - Możemy porozmawiać? - zapytał wprost, nie miał sił na owijanie w bawełnę. 
Król, widząc, że coś się dzieje, polecił chłopakowi przejść na taras wychodzący z sali. 
            - O co chodzi? - zapytał władca, kiedy już się tam znaleźli.
            - O moją narzeczoną, panie. Ona wczoraj zginęła. Chciałbym, żebyś dał jej znów życie, za cenę mojego. Naprawdę mi na tym zależy - popatrzył na Klaudiusza błagalnie. 
            - Ach, mój drogi. To nie takie łatwe i obawiam się, że nie mam takiej mocy. Nikt, nawet ja, nie ma prawa zwracać życia. Zdaję sobie sprawę, że to musi być ciężkie, dla was obojga, ale nie jestem w stanie tego zrobić. 
            - Rozumiem - odpowiedział i wyszedł. Właśnie umarła w nim ostatnia nadzieja.
Czas do wschodu słońca spędził leżąc na wzgórzu, na którym jeszcze 24 godziny temu był taki szczęśliwy. Stracił kompletnie rachubę czasu i nawet nie zauważył, kiedy znów znalazł się w swojej kuli. 

            Czas mijał powoli. Zawsze tak jest, że coś, czego tak strasznie nie możemy znieść, trwa tak długo. Para nieszczęśliwych kochanków straciła siły. W ich sercach na stałe zagościł ból. Anabelia przestała dbać o cokolwiek. Wcześniej jej zajęciem była pielęgnacja ogrodu. Teraz całe dnie spędzała patrząc w niebo. Czasem, gdy pogoda była sprzyjająca, widziała światła zamku w największej bańce. A może tylko się jej wydawało, że ją widzi. Mimo to, miała nadzieję, że jej ukochany próbuje ułożyć sobie tam życie. Pragnęła jego szczęścia. Każdy jej dzień wyglądał identycznie. Czyli w sumie, nie wyglądał. Leżała na ziemi, od czasu do czasu wstając, żeby rozprostować kości. Jej ogród z czasem stawał się coraz bardziej zaniedbany. Drzewa sięgały prawie samego wierzchołka jej więzienia, a krzewy zasłoniły wszystko wokół. Nie widziała Wincenta, chciała, żeby o niej zapomniał i zaczął się cieszyć. Nie widziała też, jak chłopak codziennie siada przy krawędzi swojej kuli i szeptem prosi, aby mu się pokazała.



Chciałbym podziękować za to, że jesteście ze mną. Ostatnio dostałem mnóstwo miłych komentarzy. Prosiłbym o reklamowanie tego bloga :D. Chciałbym patrzeć jak się rozwija i jak inni czytają moje historie. Gdybym chciał tworzyć je dla siebie to nigdy nie opublikowałbym ich w internecie ;). Zapraszam również do  komentowania i jeszcze raz dziękuję za wszystko :D

8 komentarzy:

  1. To piękne. Popłakałam się, naprawdę!
    Boże, ona ich rozdzieliła, dlaczego?! Dlaczego ty na to pozwoliłeś? Ugh.Chciałabym Cię za to znielubić, ale nie potrafię. Rozumiem, że w opowiadaniu każdy szczegół jest ważny, więc postaram się za bardzo nie gniewać.Postaram, ale teraz przesz jakieś parę minut będziesz musiał go znieść. Wybacz.
    Czy ta dziewczyna jest z siebie dumna? Wincent nie zwracał na nią uwagi i nie będzie zwracał, choć nie wiem, co by zrobiła! Teraz tym bardziej,
    Wybacz, że już kończę, ale zaraz mi padnie laptop, więc piszę jak najszybciej, żeby tylko zdążyć dodać ten komentarz!
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nei masz co martwić się o ich przyszłość :3 Jeszze nie jeden raz ich spotkamy w naszych historiach :D

      Usuń
  2. Ryczę, ryczę, ryczę ! Człowieku, jaki ty masz TALENT ! TALENT ! TALENT ! Dziękuje, że zacząłeś prowadzić tego bloga <3 Rozdział przepiękny i smutny !
    Pozdrawiam i czekam na NEXT !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że Ci się spodobało. Staram się najlepiej jak mogę :D

      Usuń
    2. :) Twój blog jest naprawdę cudowny ! I to tak bardzo, że mam zaszczyt cię nominować do Liebster Blog Award !!! Więcej: http://daryaniola-milosc-czyni-nas-klamcami.blogspot.fi/2015/04/lba-x3.html

      Usuń
    3. Ocxywiscie mam zamiar przyjac nominacje, ale odpowiem na nia nieco pozniej :3

      Usuń
  3. Prawdziwa miłość. Jak to z nią jest? Jeśli jest piękna, to czy musi być bolesna? Bardzo ładnie opisałeś uczucia zakochanych. W pewnej chwili miałam jednak nadzieję, że ta dziewczyna tego nie zrobi. Zrozumie, że to nic jej nie da. Jednak desperacja i chęć zemsty zwyciężyła.
    Ciekawy rozdział i nowi bohaterowie. Plus wreszcie nutka grozy! Świetnie.
    Pozdrawiam
    /O

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłość nie musi być bolesna. Oczywiście łatwiej ją docenić, gdy napotyka trudności, bo widzimy wtedy jak wiele znaczy dla nas ukovhana osoba :3.

    Dziękujeę za wszystkie miłe słowa. Mam nadzieję, że jeszcze mnie odwiedzisz :D

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black Farfallen